Ludzie różnią się między sobą potrzebą więzi z innymi: jedni poszukują nieustannie uwagi, aprobaty, bliskości, czasami mają pragnienie wręcz zlania się czy przywierania do innych, bliskość może im się mylić z zależnością. Drudzy stronią od bliskiej relacji, uciekają od niej albo boją się być zbyt blisko, czasami wręcz unikają głębszych relacji. Jeszcze inni przeżywają bliskość jako potencjalne zagrożenie, mieszają ją z poczuciem odrzucenia lub z agresją, więc czasami wolą ją zniszczyć w zarodku. Są osoby, którym bliskość może wydawać się zbyt dużym ryzykiem ze względu na przeżyte wcześniej bolesne straty. Wreszcie są ludzie, którzy najlepiej się czują w pewnej równowadze pomiędzy potrzebą bliskości a własną autonomią i próbują sobie świadomie regulować te odległości. Psychoanalityczka Nancy McWilliams pisze: „Każdy z nas ma zarówno potrzebę definiowania siebie, jak i potrzebę nawiązywania relacji z innymi, a osiągnięcie równowagi między nimi to jeden z aspektów zdrowia psychicznego” (Diagnoza psychoanalityczna, GWP, Sopot, 2022).
Dodatkowo z jednymi ludźmi nam po drodze, czujemy flow, lubimy z nimi przebywać, rozmawiać, coś wspólnie robić, inni pozostają dla nas zagadką albo próbujemy unikać bliższego kontaktu z nimi. Możemy więc świadomie budować bliskość z niektórymi osobami i zdecydować z kim chcemy być w bliższym kontakcie a z kim nie. To, jak bliską mamy z kimś relację zależy od nas samych jak i od tej drugiej osoby a czasami jeszcze od sytuacji, w jakiej się znajdujemy. np. częstotliwość spotkań jest jednym z czynników, które wpływają na poziom bliskości.
W jaki sposób ukształtował się nasz styl tworzenia więzi i jak się on przekłada na nasze bliskie relacje w dorosłym życiu? Temat ten był chętnie badany przez psychologów.
Style tworzenia więzi z innymi powstają na wczesnym etapie życia jako tzw. styl przywiązania a potem przez całe życie ewoluują w zależności od gromadzonych przez lata doświadczeń. Podczas gdy psychoanalitycy uważali, że istotne są fantazje dziecka o matce, John Bowbly stwierdził, że ważniejsza jest jego realna więź z matką. Psychoterapeuci psychodynamiczni włączają jego teorię więzi w obręb koncepcji wyjaśniających intrapsychiczne funkcjonowanie człowieka. Generalnie bezpieczna więź koresponduje z brakiem występowania zaburzeń psychicznych. Istotne w utworzeniu pierwotnego wzorca przywiązania są trzy składniki:
dążenie do fizycznej bliskości,
reakcja na rozłąkę (protest separacyjny, dostępność emocjonalna rodzica),
bezpieczna baza (poczucie, że można bezpiecznie eksplorować świat, bo w momencie zagrożenia obiekt będzie chronił).
Stabilny, kojący obiekt (najczęściej jest to matka dla dziecka) może dać poczucie, że wszystkie emocje można „przeżyć”, że nie są one zagrażające dla żadnej ze stron. W ten sposób tworzy się bezpieczne przywiązanie.
Wraz z wiekiem zmniejsza się intensywność i częstość zachowań przywiązaniowych. U osób dorosłych zachowania przywiązaniowe aktywizują się w sytuacji stresu, choroby oraz lęku. W trudnych sytuacjach potrzebujemy, żeby ktoś z nami był!
Dorośli, których charakteryzuje ufna więź, wykazują dużą kompetencję i spójność w opisywaniu ludzi z nimi związanych. „Peter Fonagy – pisze Anna Król-Kuczkowska (Koncepcja przywiązania. Od teorii do praktyki klinicznej pod red. Barbary Józefik i Grzegorza Iniewicza)– jako symbol bezpiecznego, ufnego przywiązania postrzega zdolność do refleksyjnego, rzeczywistego postrzegania swoich przeżyć emocjonalnych i nadawania im znaczenia oraz umiejętność tego samego w stosunku do drugiego człowieka”.
Człowiek poszukuje bliskości z wybraną drugą osobą. Przywiązanie jest związane z zaufaniem i poczuciem bezpieczeństwa. W dorosłym życiu osoby, które pozytywnie rozwiązały wczesnodziecięcy kryzys opisany przez psychoanalityka Erika Eriksona jako podstawowe zaufanie versus nieufność potrafią być wierne sobie, swoim wartościom i drugiej osobie. „Dojrzałą bliskość w relacjach mogą przeżywać osoby o ukształtowanej, stabilnej tożsamości, takie, które potrafią ufać i równocześnie pozostać przy sobie (Bliskość i autonomia. Zeszyty formacji duchowej. Jesień 101/2023). (…) Przeciwieństwem bliskości jest izolacja. W ludzkim doświadczeniu izolacja jest mieszaniną nieufności, zawstydzenia i niepewności”. Istnieje zatem głęboki związek między stylem przywiązania, potrzebą bliskości a umiejętnością zaufania. Użyłam słowa „umiejętność”, bo myślę, że w dorosłym życiu możemy się go uczyć albo wręcz trenować nasze zaufanie sobie i innym.
W teorii przywiązaniowej nie występuje pojęcie identyfikacji projekcyjnej. Katarzyna Schier w tej samej książce pisze: „Wyniki badań wykazały (Fonagy, 2001), że niektóre dzieci w wieku przedszkolnym i młodszym szkolnym, u których dominuje zdezorganizowany wzorzec przywiązania, przejmują kontrolę nad relacją i źle traktują swoich opiekunów, niekiedy ich wręcz terroryzując i upokarzając. Ten wzorzec więzi łączony jest w literaturze przedmiotu z doświadczeniem przez dzieci realnej przemocy w rodzinie, depresją matek, występowaniem u rodziców nieprzepracowanych psychicznych śladów przeżyć traumatycznych oraz nadużywaniem przez rodziców alkoholu i narkotyków”. Istnieją badania potwierdzające związki między więzią zdezorganizowaną a zaburzeniami borderline.
Z kolei przywiązanie lękowe stanowi istotny czynnik ryzyka depresji, lęku, wrogości i zaburzeń psychosomatycznych. „Należy jednak pamiętać, że związki między rodzajem przywiązania a późniejszym rozwojem dziecka nie są w żadnej mierze proste i bezpośrednie ani nie mają charakteru linearnego” zaznaczają Cezary Żechowski i Irena Namysłowska w tej samej pozycji. Zdarza się, że określony rodzaj przywiązania reaktywuje się w wyniku straty oraz innych doświadczeń związanych z emocjonalną dostępnością osób lub jej braku. Autorzy piszą: „W sytuacji stresu dzieci o bezpiecznym przywiązaniu, zgodnie z wcześniejszymi doświadczeniami, będą szukać wsparcia i pocieszenia u innych, podczas gdy dzieci o lękowym typie przywiązania będą raczej wchodzić w relacje, które nie zapewniają emocjonalnego wsparcia. Dzieci zaś o unikającym charakterze przywiązania nie będą w ogóle sygnalizować potrzeby wsparcia, odcinając się od emocji lub pogrążając w emocjach negatywnych. Najbardziej niekorzystny typ przywiązania, tzn. przywiązanie zdezorganizowane prowokować będzie w sytuacji stresu mechanizmy dysocjacyjne, prowadząc tym samym do powstawania zaburzeń lękowych i zaburzeń osobowości”. I dalej: „W normalnym, lękowym lub nawet ambiwalentnym typie przywiązania dzieci u rodzica poszukują wsparcia w sytuacji psychicznie lub fizycznie zagrażającej. W zdezorganizowanym typie przywiązania to właśnie osoba opiekuna stanowi źródło zagrożenia”.
Anna Król-Kuczkowska opisuje jak rodzaj przywiązania przekłada się na dorosłe życie. Przy przywiązaniu bezpiecznym dorośli potrafią nawiązywać bliskie i trwałe relacje; mają zdolność do regulacji własnych emocji; są refleksyjni i zdolni do postrzegania zarówno siebie, jak i bliskiej osoby jako odrębnych istot. Są w stanie nie tylko doświadczać emocji. Ale również poddawać je oglądowi (…). Jeśli mają w swojej historii trudne, czasem tragiczne doświadczenia, potrafią o nich mówić w sposób spójny i podłączony do emocji. Dorośli o stylu lękowo-unikającym minimalizują lub zaprzeczają swojej potrzebie więzi po to, aby uprzedzić kolejne odrzucenie. Starają się pozostać w zdystansowanym kontakcie z obiektem przywiązania, wypierając ze świadomości zarówno odrzucające zachowanie opiekuna, jak i własną potrzebę bliskości. Bowbly nazywa tę strategię obronnym wykluczeniem. Pytani o dom rodzinny mówią, że wszystko było ok i nie udzielają więcej informacji. Dzieci przywiązane lękowo-ambiwalentnie na rozstanie reagują silnym niepokojem a po ponownym kontakcie ich złość miesza się z lękiem. Dzieci te starały się być bardzo grzeczne lub opiekuńcze w stosunku do rodzica, czasami następowało odwrócenie ról. W dorosłym życiu ich historie są zagmatwane, pełne sprzeczności, podszyte złością i rozczarowaniem. Dzieci o zdezorganizowanym przywiązaniu w sytuacji separacji sztywnieją, „zamrażają się”, uderzają się rękami lub głową w ścianę, pragną zniknąć, uciec z tej sytuacji. Pragnienie bliskości przeplata się u tych osób z lękiem, nienawiścią i agresją. W ich historiach mogą się pojawiać bardzo silne emocje albo zdumiewające zobojętnienie.
Nancy McWilliams pisze, że: „Psycholodzy ukuli termin „obiekty Ja” na określenie obecnych w naszym życiu ludzi, którzy wspierają naszą samoocenę poprzez afirmację, podziw i aprobatę. (…) Wszyscy je mamy i wszystkim są nam potrzebne. Kiedy je tracimy, czujemy się umniejszeni, jakby umarła istotna część nas samych. Jednak otaczająca nas rzeczywistość i moralność nakazują, by inni ludzie byli dla nas czymś więcej niż tylko obiektami Ja, byśmy rozpoznawali ich ważność ze względu na to, kim są i czego potrzebują, a nie tylko w kontekście tego, co dla nas robią. Autorka dodaje, że szczególnie „osoby narcystyczne tak bardzo potrzebują obiektów Ja, że inne aspekty relacji wyraźnie bledną. (…) Najdotkliwszą konsekwencją narcyzmu jest ograniczona zdolność do miłości. Inni ludzie są bardzo ważni dla równowagi osoby narcystycznej, ale jej potrzeba nieustannego potwierdzania własnej wartości jest tak ogromna, że pochłania całą energię otoczenia”.
Myślę, że ta umiejętność rozpoznawania odrębności drugiej osoby i rozpoznawania jej potrzeb jest ważna dla wszystkich ludzi. Każdy z nas zastanawia się na ile kocha/lubi kogoś dla niego/dla niej samej/samego a na ile dla siebie? Może większość naszych związków i relacji jednak w dużej mierze opiera się na zaspokajaniu własnych potrzeb? Na ile potrafimy być bezinteresowni? Altruistyczni? Na ile utrzymujemy pewną równowagę w braniu i dawaniu? Co to znaczy kochać kogoś? A co znaczy być z kimś blisko?
Psycholog i nauczyciel akademicki s. Beata Zarzycka pisze: „Dojrzałe przeżywanie własnej autonomii oznacza zdolność do głębszej relacji z samym sobą, do bycia blisko samego siebie, blisko własnych potrzeb, emocji, myśli, racji i ambicji, z kolei zdolność do bliskiej relacji ze sobą prowadzi do zdolności bycia blisko innych, poruszania się po świętej ziemi drugiego człowieka bez zagarniania go i bez gubienia samego siebie” (Zeszyty str. 7). Dalej ciekawie definiuje czym jest bliskość: „Od strony emocji bliskość to współodczuwanie stanów psychicznych, wrażliwość, empatia, czułość, które karmią ludzkie pragnienie bezpieczeństwa, akceptacji. Od strony intelektu bliskość wyraża się pokrewieństwem postrzegania świata, rozumienia doświadczeń, spostrzeżeń i refleksji. W miarę jak wzrasta bliskość, poglądy się upodobniają. Od strony działania bliskość to robienie czegoś dla drugiego, ale też wspólne dążenia, wspólna odpowiedzialność za działania”.
Wg psycholożki bliskość buduje intymność a z kolei krytyczne uwagi mogą ją zniszczyć. Możemy unikać bliskości, gdy kojarzy nam się ze stratą, lękiem, emocjonalną pustką (…) gdy kojarzy nam się z utratą odrębności, z wchłonięciem, a pragnienie odrębności z odrzuceniem. Autorzy Beata Zarzycka i Krzysztof Wons zwracają uwagę na podobny problem jak Nancy McWilliams: „Innych traktujemy komplementarnie do naszych potrzeb, a nie jako dobro samo w sobie. Wysoko wartościujemy te relacje, które pozwalają nam na zaspokajanie potrzeb. Kierujemy się sympatią lub antypatią, jesteśmy zachłanni, zależnościowi, wykorzystujący innych. Ulegamy namiętnościom (…)” Ale dalej dają nam nadzieję mówiąc, że człowieka stać na to, by realizować wartości również za cenę niezaspokojenia niektórych potrzeb, rezygnacji z niektórych doznań” (…)
Jeśli nie ponosimy zbyt dużego kosztu, jeśli ta frustracja nie jest zbyt silna to faktycznie może wyznaczać nam jakiś cel w rozwoju. „Więź jest tańcem bliskości i autonomii”(…) Bliskość to coś, co człowieka bardzo karmi. Dzięki autonomii potrafimy karmić drugiego”. Wracamy zatem do myśli o pewnej równowadze w relacjach. W bliskich relacjach jest przestrzeń na to, co osobiste. Szanujemy, że ktoś może mieć „swoje sprawy” albo swoje tajemnice, co oczywiście też zależy od tego jaka to relacja, bo np. w małżeństwie zbyt dużo tajemnic może rodzić niepokój lub być powodem oddalania się od siebie albo utraty zaufania.
Osoby depresyjne boją się okazywać złość w bliskich relacjach, trudno jest im przyznać się do zwykłej, naturalnej wrogości i krytycyzmu. Introjektując fakt, że opiekunowie/rodzice mogą być zawodni i mieć złe intencje mogą one uznać, że źródło nieszczęść tkwi w nich samych i wtedy próbują udoskonalać siebie, dążyć do perfekcji, myślą, że gdy wzniosą się ponad swój egoizm i własną destrukcyjność to ich życie zmieni się na lepsze. Własne agresywne uczucia nieświadomie zamieniają w krytyczne myślenie o sobie („jestem złą osobą” ) albo w oceny siebie i innych. Zdarza się, że przeceniają innych ludzi albo porównują się do kogoś drugiego. Trudno wtedy o autentyczną bliskość. Dochodzimy zatem do wniosku, że w bliskich relacjach jest miejsce na wyrażanie agresywnych uczuć, że wyrażanie złości jest wręcz konieczne nie tylko dla dobra jednostki ale i dobra relacji. Prawdziwa silna więź zawiera w sobie element agresji.
Margot Waddell, psychoanalityczka, w swojej książce pt. „Światy wewnętrzne. Psychoanaliza i rozwój osobowości” pisze: Ernest Jones (1922) zauważył, że w okresie dojrzewania z biegiem czasu stwierdza się, iż „zdolność do miłości rośnie kosztem pragnienia by być kochanym”. Definiuje ona dojrzałość wg koncepcji Melanie Klein jako zdolność życia w pozycji depresyjnej, kiedy struktury dziecięce ustępują lepiej zintegrowanym postawom psychicznym skłaniającym do większej szczodrości. Dzięki pozycji depresyjnej umiemy doświadczać drugiej osoby jako prawdziwie odrębnej- a więc mającej własne potrzeby i priorytety; jesteśmy zdolni do przeżywania żalu i troski z powodu szkód wyrządzonych drugiej osobie, przyjmujemy trudy dorosłego życia. Potrafimy odczuwać wdzięczność za otrzymaną opiekę, jesteśmy zdolni do poświęcenia i zadośćuczynienia. Pozycja depresyjna „oznacza zmianę perspektywy z narcystycznej na tę, w której bierze się pod uwagę także inne osoby” – pisze autorka. Z kolei pojęcie pozycji „paranoidalno-schizoidalnej” odnosi się do wcześniejszej fazy rozwojowej. „W tym stanie umysłu dominują skłonność do koncentrowania się na sobie, poczucie prześladowania w obliczu cierpienia i niewygody psychicznej i dbanie przede wszystkim o własne przetrwanie (…) W późniejszej rozwojowo pozycji, określanej jako „depresyjnej”, człowiek bardziej liczy się z innymi i jego relacje z ludźmi – choć nadal ambiwalentne są bardziej stabilne. Pojawia się troska o innych i zalążki przeżywania poczucia winy z powodu krzywdy, którą – w swoim poczuciu- jednostka wyrządza ukochanej osobie za sprawą przeżywanych przez nią uczuć frustracji lub złości”.
W dorosłym życiu okresy tych dwóch pozycji przeplatają się ze sobą: w chwilach kryzysu możemy się zachowywać jak rozkapryszone, egocentryczne lub potrzebujące dzieci, czasami zachowujemy się obronnie, wpadamy w silne lęki, zazdrość, frustrację itp. W bardziej stabilnych okresach życia potrafimy kochać innych, wspierać ich, zauważać i szanować ich potrzeby, przyczyniamy się do czyjegoś wzrostu; czasami przechodzimy płynnie z jednej pozycji do drugiej, czasami zaskakują nas własne zachowania wynikające z nieuświadomionej w danym momencie pozycji paranoidalno-schizoidalnej i możemy potem żałować tego, co zrobiliśmy lub powiedzieliśmy.
Dla wszystkich ludzi tworzenie bliskich, satysfakcjonujących więzi z innymi jest sztuką i zadaniem na całe życie a po drodze możemy doświadczać zarówno lęku, obaw, strat, zwątpienia, niemocy jak również radości, przyjemności, satysfakcji i spełnienia.
A jak z bliskością w życiu duchowym? Ciekawy obraz bliskiego, karmiącego Boga możemy odczytać w Biblii w 1 Krl 19, 4-8, w którym prorok Eliasz nie ma już na nic siły i pragnie umrzeć a kiedy śpi w cieniu janowca anioł mówi do niego „Wstań, jedz!” i dopiero jak Eliasz posilił się i znowu położył, anioł trącił go i powiedział:”Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga”. Eliasz w chwili niemocy i zwątpienia został nakarmiony po to, aby iść dalej i realizować wyznaczone mu cele. Obraz ten jest często interpretowany jako nasza depresyjna część i niemoc, której wielokrotnie doświadczamy czy na drodze wiary czy w innych sytuacjach. Możemy więc zostać nakarmieni i możemy dzięki temu karmić innych. Mamy Kogoś, kto nas nie zostawi na pustyni.
Literatura:
Koncepcja przywiązania. Od teorii do praktyki klinicznej. Pod redakcja Barbary Józefik i Grzegorza Iniewicza, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Karków 2008
Bliskość i autonomia. Zeszyty Formacji Duchowej Jesień 101/2023
Światy wewnętrzne. Psychoanaliza i rozwój osobowości. Margott Waddell, Oficyna Ingenium, Warszawa 2015
Diagnoza psychoanalityczna. Nancy McWilliams, GWP, Sopot 2022
Najnowsze komentarze