W życiu przeżywamy wiele bolesnych utrat, nie tylko osób nam bliskich ale też tych związanych z upływem czasu: stopniowo tracimy młodość, zdrowie, urodę, sprawność fizyczną a nieraz i umysłową. Tracimy wiele cennych możliwości związanych z realizacją marzeń i pomysłów z powodu coraz większej ilości ograniczeń. Umiejętność doceniania tego co posiadamy oraz przede wszystkim własnego doświadczenia życiowego bywa pomocna w akceptacji różnych utrat.
Czasami utraty następują już na bardzo wczesnym etapie życia: wystarczy wspomnieć Karola Wojtyłę, który w dzieciństwie utracił matkę i siostrę a we wczesnej młodości brata i ojca; wchodził w dorosłe życie będąc pozbawionym najbliższych osób z własnej rodziny!
Maciej Musiał w książce „Znienawidzony obiekt miłości. Psychoanalityczne studia nad depresją” pisze: „Utrata w wyniku śmierci, zdrady, rozczarowania czy zlekceważenia jest wstrząsem i zagrożeniem dla poczucia ja, ale bywa też katastrofą. Spójne poczucie siebie zależy bowiem od wewnętrznej więzi z kochanym obiektem, jego miłości i ochrony. Dlatego tak ważna dla jakości życia człowieka jest reakcja na utratę. Czy ból psychiczny, poczucie winy, rozpacz i tęsknota, jakie utrata wywołuje, będą tolerowane, czy jednak okażą się piekłem nie do zniesienia, prowadzącym do depresyjnego załamania?”.
Naturalną reakcją na utratę jest żałoba natomiast depresja wynika często z niemożności poradzenia sobie ze stratą. Freud uważał, że ów destrukcyjny proces wynika z nieświadomej identyfikacji z utraconym obiektem a w skrajnych przypadkach może prowadzić do samobójstwa. Według niego częścią normalnej żałoby jest utrzymanie miłości do utraconego obiektu i jednocześnie odzyskanie zdolności do kochania dostępnych realnych obiektów. Depresję może wywołać nie tylko utrata w wyniku śmierci obiektu ale też wszelkie sytuacje urazy, odrzucenia i rozczarowania. Stanem predysponującym do depresji jest narcyzm. W żałobie pacjent cierpi z powodu świadomości utraty obiektu a w melancholii wydaje się mieć poczucie, że utracił część siebie, a nie obiekt. Maciej Musiał pisze: „Wyraźną cechą wielu pacjentów depresyjnych czy melancholijnych jest oskarżanie siebie, przedstawianie siebie jako osoby najgorszej na świecie, często przy użyciu poniżających epitetów. Temu objawowi obniżenia poczucia własnej wartości towarzyszy zwykle stan ogólnego zniechęcenia do życia, utrata zdolności do kochania oraz bezsenność i brak apetytu. (…) Freud w opisie mechanizmu melancholii pokazał, że jeśli podmiot nie odróżnia się od obiektu, lecz jest z nim zidentyfikowany, to wynikającą z urazy nienawiść do obiektu kieruje na samego siebie (…) W obliczu utraty obiektu wycofanie do świata wewnętrznego ma dla podmiotu zasadnicze znaczenie – umożliwia zaprzeczanie utracie i nieświadome poczucie posiadania obiektu i „czucie się nim”.
W koncepcji Melanie Klein podstawowym zadaniem rozwojowym dla dziecka jest przepracowanie utraty piersi matki, czyli przepracowanie pozycji depresyjnej. Pomyślnym skutkiem poradzenia sobie z utratą jest ustanowienie wewnętrznego i bezpiecznego obiektu. Porażka dziecka w postaci nieudanej żałoby naraża dziecko na zaburzenia maniakalno-depresyjne. Autorka sugeruje, że utrata kochanego obiektu przez osobę dorosłą zawsze przedstawia postać rodzicielską lub rodzeństwo i ponownie uruchamia wczesne konflikty pozycji depresyjnej. Z jednej strony podmiot z powodu opuszczenia czuje złość i niechęć do obiektu, z drugiej postrzega ten obiekt jako źródło pokarmu, zaspokojenia i bezpieczeństwa.
W dorosłym życiu niekiedy bardzo trudno dopuścić do siebie nie tylko uczucia charakterystyczne dla procesu żałoby takie jak szok, ból, rozczarowanie, poczucie winy i braku ale też uczucie złości wynikające z poczucia opuszczenia. Dodatkowo na przykład brak przeżytej emocjonalnej separacji może utrudniać przeżycie żałoby: trudno opuścić obiekt, którego jeszcze się emocjonalnie nie opuściło, trudno odczuwać złość do kogoś bliskiego nam zmarłego za to, że nas „opuścił”. Wiele osób, które jeszcze nadal psychicznie są związane ze swoimi rodzicami w sytuacji ich śmierci (utraty) nie potrafi dopuścić do siebie uczuć złości do nich. Mogą się pojawić silne reakcje depresyjne, lęki a także inne objawy wraz z reakcją żałoby.
Osobom, które nie zdołały ustanowić wewnętrznych dobrych obiektów i osiągnąć bezpieczeństwa w świecie wewnętrznym trudno o zwyczajny proces żałoby, nie pokonały jeszcze pozycji depresyjnej i wszelkie utraty aktywizują te wczesnodziecięce doświadczenia np. wywołując depresję i silny lęk. Psychoterapia może pomóc wówczas z poradzeniem sobie z poczuciem winy z powodu własnej nienawiści, pokonać depresyjne cierpienie i odzyskać odbudowę „dobrego obiektu”.
Nieświadoma identyfikacja z rodzicem, który umarł może też wywołać oprócz depresji lęk o siebie, lęk przed własną śmiercią albo inne patologiczne stany związane z separacją.
Freud w „Żałobie i melancholii” pisze: „Melancholię wyróżnia pod względem psychicznym bolesne głębokie przygnębienie, spadek zainteresowania zewnętrznym światem, utrata zdolności do miłości, zahamowanie wszelkiej aktywności i obniżenie poczucia własnej wartości, widoczne w postaci wyrzutów i obelg pod własnym adresem, osiągające nawet rozmiary urojeniowego oczekiwania kary. W wypadku żałoby nie występuje zaburzenie poczucia własnej wartości. W żałobie ubogi i pusty staje się świat, w melancholii – samo Ja. Chory prezentuje nam swoje Ja jako bezwartościowe, do niczego niezdolne i podłe moralnie; czyni sobie wyrzuty, obrzuca się obelgami, oczekuje odrzucenia i kary. Nieświadomie zarzuty wobec obiektu zostały skierowane na własne Ja”.
Odróżnienie tych stanów jako reakcji na utratę jest bardzo ważne dla zdrowia psychicznego.
Żałoba jest naturalnym stanem psychicznym i jest procesem trwającym rok lub dłużej, nie upośledza funkcjonowania. Przeżywane uczucia braku, tęsknoty, opuszczenia, złości są naturalne. Wspomnienia z życia utraconej osoby, przywoływanie wspomnień ze wspólnej przeszłości, tęsknota, płacz, rozmowy z innymi ludźmi, oglądanie zdjęć są zupełnie naturalnym stanem żałoby po utracie bliskiej osoby, również ból i rozpacz. Czym innym jest reakcja depresyjna na utratę, gdzie agresywne uczucia kierowane są na siebie pod postacią udręki, oskarżeń, poczucia winy, obniżenie poczucia własnej wartości i radości życia. Wtedy jest to destrukcyjny proces wymagający leczenia.
Warto pamiętać też, że utrata to nie tylko śmierć czy rozłąka z ukochaną osobą, to również może być utrata wyobrażonego małżeńskiego szczęścia, oczekiwań wobec życia, wyobrażeń o życiu, wyobrażeń o kimś innym, utrata możliwości, realizacji planów, systemu wartości, utartych ścieżek myślenia, utrata pełni sił czy zdrowia, utrata pracy, pokoju czy bezpieczeństwa itd. Czasami te różne utraty są pomocne dla naszego własnego rozwoju, bywają utratą złudzeń, prowadzą do zmiany myślenia o sobie czy o życiu. Często psychologowie chcą mówić o zmianie a nie o utracie albo chcą pokazać, że pewne zmiany są dla nas dobre. Niektórzy używają powiedzonka „Gdy Bóg zamyka drzwi to otwiera okno” ale nie dajmy się na to nabrać, bo utraty są i pozostaną utratami, nieraz pozostaną bolesnymi doświadczeniami na całe życie co nie oznacza, że nie potrafimy z nimi żyć. Przykładem jest być może wspomniany wcześniej Karol Wojtyła, który potrafił przekuć swoją samotność w piękne, dobre i pełne wiary życie, który potrafił wyjść poza samego siebie i który być może w miejsce swojego bólu i cierpienia dostał wiele miłości, bliskości i mądrości, który pozostał otwarty na życie i na innych ludzi. Pewnie jest wiele takich osób, które pogodzone lub nie ze stratami w swoim życiu próbują je przekuwać na całkiem nowe i dobre doświadczenia jednocześnie nie zaprzeczając, że strata to jednak strata. Tajemnicą pozostaje kto i co w swoim życiu traci, choć dla osób wierzących mogą być pocieszeniem słowa Chrystusa: „Kto chce zachować swoje życie, straci je a kto utraci swoje życie z Mego powodu, ten je zachowa”. Tracenie życia może zatem mieć sens i może oznaczać całkiem rożne rzeczy dla różnych osób. Utrata może prowadzić do odkrywania smaku życia a niekoniecznie do depresji.
Literatura: Znienawidzony obiekt miłości. Psychoanalityczne studia nad depresją. Pod redakcją Macieja Musiała, Gdańsk 2019.
Najnowsze komentarze