Narcyzm można ująć z dwóch perspektyw: może być naturalną fazą rozwojową lub stylem charakteru i wtedy mówimy o normie lub może przybrać formę psychopatologii w postaci zaburzenia osobowości. W tym drugim przypadku charakteryzuje się nadmiernym poczuciem własnego znaczenia, fantazjowaniem o sile, pięknie, władzy, sukcesach i doskonałości, przekonaniem o własnej wyjątkowości i o prawie do szczególnego traktowania, nadmierną potrzebą adoracji lub podziwu, brakiem empatii (trudnościami w rozpoznawaniu uczuć i potrzeb drugiej osoby), zawiścią i aroganckimi zachowaniami.
Osoby narcystyczne mogą być przekonane o tym, że aby zdobyć uwagę i szacunek innych trzeba być wspaniałym, pięknym czy wyjątkowym. Często potrafią rozpoznać co robi wrażenie na drugiej osobie i używają tej wiedzy w celu zaspokojenia własnych potrzeb.
W relacji z innymi zawierają „kontrakt narcystyczny”: ja będę podnosił twoją wartość a ty zrobisz to samo dla mnie; może to być np. wzajemnie idealizujący się związek.
Christopher Bollas w książce „Trzy struktury charakteru-narcystyczna, borderline, maniakalno-depresyjna” rozróżnia narcyza pozytywnego i negatywnego. Pisze: „W wersji negatywnej widzimy postawy rasizmu, seksizmu i ludobójstwa. Czarni, Żydzi, muzułmanie, homoseksualiści są dewaluowani, gdyż lokowane są w nich niepożądane części narcystycznego self”. Narcystyczne credo może brzmieć „Jeżeli jestem narcyzem pozytywnym, poradzę sobie w życiu, otaczając się tłumem przyjaciół, którzy będą zapewniać pozytywne odzwierciedlenie, nie muszę więc wchodzić w bliskie relacje” albo: „Kiedy sprawy układają się nie po mojej myśli, porzucam ludzi i idę dalej”. Nancy McWilliams pisze, że ludzie o osobowości narcystycznej mogą w głębi duszy czuć się nieuczciwi i pozbawieni miłości. Często są to osoby konstytucjonalnie bardziej wrażliwe na niewerbalny przekaz emocjonalny. Alice Miller, którą cytuje psychoanalityczka, uważa że w wielu rodzinach jest jedno dziecko, którego naturalne talenty są nieświadomie eksplorowane przez opiekunów w celu podtrzymania własnej samooceny. Dziecko to rośnie, nie będąc do końca pewne, czyim właściwie życiem ma żyć. Dla rodziców było ważne nie z powodu tego kim było ale ze względu na funkcję, którą spełniało. Potrzeby emocjonalne takich dzieci często nie były dostrzegane i realizowane a z kolei dzieci te mogły mieć poczucie, że spełniają oczekiwania innych.
Wg Ottona Kerberga osoby głęboko narcystyczne mogą mieć silny popęd agresywny lub brak tolerancji na lęk związany z agresywnymi impulsami. Narcystyczna złość może przybrać formę ogromnie niszczącej siły. Niektóre z nich funkcjonują na poziomie organizacji borderline. Wykazują zachowania antyspołeczne, ich agresja jest egosyntoniczna, mają niewielka zdolność do odczuwania poczucia winy i skruchy.
Osoby narcystyczne mają kłopot w akceptowaniu kogoś bez oceniania, kochania kogoś bez idealizowania i w szczerym wyrażaniu własnych uczuć bez poczucia wstydu. Poczucie bycia wystarczająco dobrym nie mieści się w ich wewnętrznych kategoriach. Często są świadome delikatności własnej psychiki, natychmiast mogą poczuć się zranione przez nawet drobną czyjąś krytykę. Strach przed przed rozpadem wewnętrznego Ja może zostać przekształcony w nadmierną dbałość o zdrowie, są podatne na hipochondrię i dojmujący strach przed śmiercią. Mogą mieć kłopot z wyrażaniem poczucia winy i poczuciem zależności w relacjach. Umiejętność proszenia o pomoc i wyrażanie wdzięczności mogą być dla nich wielkim wyzwaniem.
W psychoterapii jednostki narcystyczne są przekonane, że dokonują dewaluacji terapeuty, ponieważ istotnie nie jest on najlepszy lub idealizują go, gdyż jest on obiektywnie wspaniałym specjalistą. Nie są świadome, że dokonują własnej projekcji w postaci dewaluacji lub idealizacji.
W przeciwprzeniesieniu terapeuta może mieć poczucie znudzenia, irytacji, senności, poczucie że nic się nie dzieje. Przeniesienie u tych pacjentów to nie uwewnętrzniona postać rodzica tylko projekcja zdewaluowanej lub wielkościowej części Ja. W przeżyciu pacjenta terapeuta staje się obiektem Ja a nie odrębną osobą. Terapeuta może mieć poczucie bycia wykorzystanym w celu podniesienia czy utrzymania samooceny pacjenta. „Poczucie bycia „niepełnowartościowym terapeutą” to praktycznie nieuniknione odzwierciedlenie kluczowych dla psychiki pacjenta lęków związanych z własną wartością” – pisze McWilliams. I dalej : „Terapeuta, który potrafi pomóc osobie narcystycznej w znalezieniu samoakceptacji bez sztucznego podnoszenia znaczenia Ja czy pomniejszania wartości innych osób, spełnia bardzo dobry i niezwykle trudny uczynek. Podstawową bronią jest cierpliwość. Jeszcze nikomu nie udało się zmienić psychiki pacjenta narcystycznego w krótkim czasie”.
Zdarza się, że pacjenci narcystyczni porzucają nagle terapię. „Terapeuta stoi przed trudnym zadaniem poszerzania świadomości pacjenta narcystycznego dotyczącej jego zachowania bez wywoływania przy tym u niego na tyle silnego poczucia wstydu, że mógłby porzucić terapię albo zacząć ukrywać pewne informacje”. Wyrażanie własnych uczuć, pragnień i potrzeb bywa dla nich trudne i może się wiązać ze wstydem, szczególnie jeśli dotyczą one relacji z terapeutą. Wolą być samowystarczalni. Bollas pisze: „Pacjent wnosi jeden po drugim problemy ze świata zewnętrznego i dopóki analityk wspiera jego zmagania z konfudującymi i rozczarowującymi wymiarami świata obiektów, para analityczna żyje w zgodzie. Jeżeli jednak analityk podejmie próbę zainicjowania jakiejś zmiany na poziomie charakterologicznym poprzez przeniesieniowe interpretacje struktury osobowości pacjenta, okaże się, że pozorna zgoda likwiduje sieć połączeń budujących matrycę porozumienia (…) Pacjent narcystyczny nie chce wchodzić w relację opartą na wymianie, gdzie nieuchronnie splatają się aspekty dobre i złe, nie chce więc także wnikać w umysł drugiej osoby. Słynie z braku prawdziwej empatii. Broni się przed głębszym zaangażowaniem w relację z obiektem.(…) Utrata bliskiej relacji z pierwotnym obiektem zapisuje się w strukturze charakteru, kiedy jednak do jednostki dociera, że utraciła możliwość przeżywania swojego życia, staje się to źródłem wielkiego cierpienia psychicznego i dojmującego poczucia utraty. Gdy pojawia się depresja to jest najlepszy moment na zmianę psychiczną”. Szansa na owocniejsza pracę terapeutyczną.
Jeden z moich ulubionych autorów Glen Gabbard, amerykański profesor psychiatrii, uważa że określenie „narcystyczny” jest obecnie używane w pejoratywnym znaczeniu np. gdy myślimy tak albo mówimy o kolegach z pracy, którzy bywają nieprzyjemni w obyciu. Pisze on : „Zdarza nam się również używać go w odniesieniu do osoby, której zazdrościmy sukcesu i pewności siebie. Wszyscy zmagamy się z problemem narcyzmu, warto więc zastanowić się, czy przypadkiem nie ulegamy hipokryzji, gdy mamy ochotę przyczepić komuś łatkę narcyza. Całą sprawę jeszcze bardziej komplikuje to, że żyjemy w kulturze narcyzmu. (…) Zdrowe związki międzyludzkie cechuje empatia i wzgląd na uczucia drugiej strony, autentyczne zainteresowanie jej punktem widzenia, umiejętność tolerowania ambiwalencji w długich relacjach oraz umiejętność przyznania się do udziału w konflikcie. Osoby, które potrafią tworzyć takie związki, mogą od czasu do czasu posłużyć się innym człowiekiem do zaspokojenia swoich potrzeb, ale ta tendencja jest osadzona w szerokim kontekście budowania wrażliwych relacji z innymi, to znaczy nie jest utrwalonym stylem postępowania z ludźmi”.
W DSM-5 wyszczególniono kryteria narcystycznego zaburzenia osobowości, jest to typ osoby aroganckiej, chełpliwej i hałaśliwej, która pragnie być w centrum uwagi. Nie uwzględniają one innego typu osobowości pacjentów narcystycznych: osób nieśmiałych, potajemnie wielkościowych i narcystycznych, które są tak bardzo wyczulone na afronty i urazy, że starannie unikają bycia w centrum uwagi; mają skłonność do uczucia wstydu i upokorzenia.
Zdaniem Kohuta – kontynuuje Gabbard- jako terapeuci musimy zrozumieć dlaczego pacjenci próbują reaktywować nieudaną relację z rodzicem, zmuszając nas do tego, abyśmy zaspokoili jego potrzebę afirmacji (przeniesienie lustrzane), idealizacji (przeniesienie idealizujące) oraz bycia kimś takim jak my (przeniesienie bliźniacze). Nie można zbyt przeceniać separacji i autonomii, wpadać w ton moralistyczny, żeby pacjent był bardziej niezależny. Psychiatra pisze: „Kiedy pacjent otrzymuje od terapeuty coś pozytywnego, wtedy często odczuwa jeszcze silniejszą zawiść, ponieważ w obliczu takiej opiekuńczości i zrozumienia czuje się niekompetentny bądź gorszy. (…) Kernberg uważa, że pacjenci narcystyczni często rywalizują z terapeutą; nie mieści im się w głowie, że terapeuta może być nimi autentycznie zainteresowany i dobrze im życzyć. Boją się zależności i bronią się przed nią, usiłując przejąć pełną kontrolę nad procesem leczenia (…).
Celami terapii powinny być wypracowanie poczucia winy i troski o innych ludzi oraz integracja idealizacji i ufności z wściekłością i pogardą”. Daje on też istotną uwagę wszystkim terapeutom : „Nie ma wątpliwości, że zawód psychoterapeuty stwarza okazje, w których możemy zaspokajać pragnienie bycia kochanym, potrzebnym i idealizowanym (…) Terapeuta, który nie potrafi przyznać się do potrzeb narcystycznych, zaakceptować ich i okiełznać w imię skutecznej terapii, może się ich wyrzec i uzewnętrznić. Takie manewry obronne wzmacniają błędny obraz pacjenta jako jedynego nosiciela narcyzmu w diadzie”.
W przeciwprzeniesieniu poczucie, że pacjent nas wyklucza może być przejawem identyfikacji projekcyjnej (pacjent w ten sam sposób był wykluczony przez swoich rodziców). W pracy z pacjentem narcystycznym typu wrażliwego terapeuta zmaga się z poczuciem, że jest sterowany. Poczucie bycia wykorzystanym wystawia na próbę nawet najbardziej cierpliwych i tolerancyjnych terapeutów. Inny mało rozwojowy układ pojawia się gdy relacja terapeutyczna zaczyna przypominać towarzystwo wzajemnej adoracji, w której każda ze stron dopełnia drugą.
W życiu osób narcystycznych jednym z trudniejszych aspektów jest proces starzenia się. Może dlatego wielu z nich zgłasza się na terapię w drugiej połowie życia? Gabbard pisze: „Aby dać dowód siły i wigoru, pacjent może gorączkowo szukać o połowę od niego młodszych kochanek bądź rzucać się w zbyt trudne przedsięwzięcia, na przykład biorąc udział w maratonie. Powszechnym doświadczeniem są również spektakularne zmiany wiary – narcyz unika w ten sposób żałoby przez maniakalną ucieczkę w cień idealizowanego obiektu (Boga)”. Bywa, że narcystyczne osoby źle znoszą sukcesy młodszych kolegów w pracy albo własnych dorastających czy dorosłych już dzieci. „Pacjenci z tej grupy często zostają samotni, nie mają wsparcia ze strony bliskich, żyją w rozdzierającym poczuciu braku miłości (…) W sytuacjach, w których pacjenci narcystyczni zdołają przez terapię obudzić w sobie nieco empatii, zastąpić część zawiści podziwem, a także w jakimś stopniu zaakceptować odrębność i potrzeby innych ludzi, być może uda im się uniknąć starości naznaczonej goryczą i samotnością”.
Literatura:
Glen O. Gabbard „Psychiatria psychodynamiczna w praktyce klinicznej”
Chritopher Bollas „Trzy struktury charakteru – narcystyczna, borderline, maniakalno-depresyjna”
Nancy McWilliams „Diagnoza psychoanalityczna”
Lidia Cierpiałkowska „Psychologia zaburzeń osobowości”.
Najnowsze komentarze